Z przyjemnością zawiadamiam, że w dniu wczorajszym ukończyłem nową powieść. Będzie to powieść fantasy z elementami SF, bo w końcu i do mnie dotarło, że tworzenie literatury spod znaku Hard SF jest zajęciem zbyt wyczerpującym, mało wdzięcznym i zgoła nieopłacalnym.
Gwoli ścisłości, powieść jest, podążając za modnym ostatnio trendem, międzygatunkową hybrydą. Roboczo zatytułowana „Hybryda” opowiada historię pewnej genetycznie zmodyfikowanej hybrydy, czyli połączenia między czymś a czymś (czym a czym konkretnie, na razie nie zdradzę). W trakcie kolejnych rozdziałów poznajemy losy naszej bohaterki, jak również świat, w którym przyszło jej dojrzewać. Świat, gdzie od początku czuje się obco, bo choć zaludniają go same hybrydy, są to w przeciwieństwie do niej głównie hybrydy międzyroślinne, np. kapuściano-buraczane. Śledząc pełną niebezpieczeństw wędrówkę bohaterki w poszukiwaniu swej dawno zaginionej siostry zaczynamy rozumieć, że nigdy nie uda się jej odnaleźć, bo w międzyczasie siostra została zdehybrydyzowana.
Najbliższy tydzień zamierzam spędzić na wyłapywaniu literówek, a następnie zabieram się za szukanie wydawcy.
EDIT: Sprawdź datę tego wpisu!