Poniższy tekst ukazał się w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” nr 12/2013.
Cyberpunk od swego poczęcia istnieje w ścisłym, mutualistycznym związku z takimi dziedzinami, jak informatyka, genetyka molekularna, nanotechnologia czy neurobiologia. Ścisłym, bo cokolwiek się nowego na tych polach wydarzy, cyberpunk natychmiast to wchłania, trawi i wydala w formie zbeletryzowanej, linearnie próbując przewidywać przyszłość i prawie zawsze chybiając. A mutualistycznym, bo jak w przypadku żadnego innego podgatunku SF, fantazja i nauka zdają się tu karmić sobą nawzajem. Do tego stopnia, że chwilami nie wiadomo, czy ten lub inny uczony jeszcze stąpa po ubitym gruncie Science, czy już przeszedł do Fiction.
ZMASOWANY ATAK
Ot, taka neurobiologia. Namnożyło się w niej ostatnio różnych mega-przedsięwzięć, lecz uwaga medialna skupiła się szczególnie na dwóch (bo i pieniądze w ich przypadku spore, i nazwiska znane) – The Brain Activity Map, pod auspicjami prezydenta USA, oraz europejski Human Brain Project. Zarówno jednemu, jak i drugiemu dano 10 lat i dziewięciocyfrowy budżet. Bajka! Ale czy te pokaźne sumy przełożą się na równie imponujące wyniki? Więcej… »
Kilka dni temu pojawił się nowy pakiet BookRage, a w nim między innymi „Yggdrasill”. Wiem, że kilka osób na niego czekało, ale aktualna liczba sprzedanych pakietów jest o wiele wyższa od tego, czego się spodziewałem. Nie ukrywam, że jestem zaskoczony i cieszę się bardzo z tego, że jednak więcej niż kilka osób zainteresowało się tą powieścią (niewykluczone, że przez piękne okładki, za które serdecznie dziękuję Ekipie BookRage).
Muszę przyznać się jednak do czegoś, czego pewnie nikt do tej pory nie zauważył, a mianowicie do tego, że pierwsza część cyklu to nie jest wersja wydana swego czasu przez Runę. „Uśpione archiwum” z pakietu BookRage to wersja po całkiem sporej przeróbce.
Podobno końcówkę „Pożegnania z bronią” Hemingway modyfikował trzydzieści dziewięć razy, a „Starego człowieka i morze” przepisał razy dwieście (sic!), zanim całość jako tako przypadła mu do gustu. Nie wiem, ilu było, ani ilu jest pisarzy podobnych do Hemingwaya. Przypuszczam, że tych samokrytycznych i niezadowolonych z końcowego rezultatu swoich twórczych wysiłków znalazłoby się wielu. Ale obsesyjnie perfekcjonistycznych już zdecydowanie mniej. Bo z pisaniem powieści jest trochę jak z budową domu — nie da się go stawiać wiecznie. Więcej… »
Poniższy tekst ukazał się w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” nr 10/2013.
W „Trylogii marsjańskiej” Kima Stanleya Robinsona koloniści przekształcają obcą planetę w drugą Ziemię. Nie w jej dokładną kopię, bo to niemożliwe, ale w świat na tyle do starego podobny, że przeciętny nowojorczyk czy warszawiak mógłby się tam z miejsca przeprowadzić i bez większego dyskomfortu zamieszkać. Z drugiej strony mamy „Hyperiona” Dana Simmonsa i Intruzów – odłam ludzkości, który wędruje między gwiazdami nie zmieniając niczego, prócz siebie.
Wspomniane powieści to przykłady dwóch różnych perspektyw, z których można patrzeć na ewentualną kosmiczną przyszłość naszego gatunku – obce światy przystosowane do nas vs. my przystosowani do obcych światów. Bez względu jednak na opcję, jaką wybierzemy, jedno wydaje się pewne: bez grzebania w genach – bakteryjnych, roślinnych, zwierzęcych, a być może i naszych własnych – tak czy siak chyba ani rusz. Więcej… »
Poniższy tekst ukazał się w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” nr 8/2013.
Biologia to nauka o życiu. Życiu opartym na związkach węgla, bo innego jak dotąd nie znamy. Wśród kryteriów, które muszą zostać spełnione, by coś nazwać żywym, nie ma jednak nic o budulcu. W teorii zatem, a być może niedługo również w praktyce, pole zainteresowań biologów rozszerzy się, obejmując, między innymi, maszyny.
METAL O METAL
Weź kilkadziesiąt garści śrubek różnych rozmiarów, tyleż nakrętek oraz blaszek z otworami rozmaitych średnic. Wrzuć to wszystko do pojemnika z zamknięciem i wytrząsaj. Jeżeli owo wytrząsanie trwało dostatecznie długo, to po otwarciu pudełka zobaczysz rzecz zgoła niesamowitą – znaczący odsetek śrub solidnie przykręconych pasującymi mutrami do odpowiednich blach.
Brzmi jak czary, a to tylko ewolucja. Ten szkolny eksperyment pokazuje w najprostszy z możliwych sposobów, jak ona działa, i przypomina, że jest zjawiskiem uniwersalnym. Gdy tylko zaistnieją dwa podstawowe warunki, tj. odpowiednio duża rozpiętość cech w materiale wyjściowym oraz jakiś mechanizm pozwalający ten materiał segregować pod względem owych różnych cech – ewolucja rusza z kopyta. A jaki to będzie materiał – aminokwasy i cukry, krzemowe tranzystory, algorytmy czy śrubki, podrygujące na pozór chaotycznie w skrzynce – jest już sprawą drugorzędną. Więcej… »
Poniższy tekst ukazał się w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” nr 6/2013.
W czerwcu 1993 roku na ekrany kin trafił „Park jurajski” Stevena Spielberga. Co po dwudziestu latach od dnia premiery można powiedzieć o tym filmie? Choćby to, że się prawie w ogóle nie zestarzał. Nawet teraz, w epoce rozpasanej i wszechobecnej grafiki komputerowej, film nie trąci myszką, i już samo to jest godne podziwu. Mało jest celuloidowych fantazji odpornych na upływ czasu, a jeszcze mniej takich, które swą długowieczność zawdzięczają czemuś więcej prócz mistrzostwa w operowaniu kamerą, światłem i programem do renderingu 3D. Inteligentnej fabule, na przykład, wiecznie żywym pytaniom egzystencjalnym, albo idei, wciąż świeżej, niezmiennie atrakcyjnej i rozpalającej umysły zarówno ekspertów, jak i przeciętnych zjadaczy chleba.
W „Parku jurajskim” ideą tą jest deekstynkcja. Dee… co? Przecież taki termin nie pada w filmie ani raz! Trudno się temu dziwić, skoro został ukuty całkiem niedawno, niemniej pomysł pozostaje ten sam – wskrzeszanie wymarłych zwierząt (oraz, ewentualnie, roślin). Jednak czy od razu dinozaurów? Michael Crichton – autor powieści, na podstawie której Spielberg nakręcił swój film – wybrał dinozaury głównie z tego względu, że Amerykanie mają na ich punkcie bzika i było pewne, że prędzej kupią serię bajek o safari z tyranozaurami i velociraptorami, niż opowieść o zmartwychwstałym wypławku w akwarium. Więcej… »
Poniższy tekst ukazał się w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” nr 4/2013.
Oprócz koncepcji od dawna zadomowionych w SF i tematów intensywnie eksploatowanych jest również taki, którego fantastyka jeszcze prawie nie tknęła, chociaż już od dobrych paru lat sobie wisi i nęci niczym dojrzałe jabłko. Jest to o tyle interesujące, że autorzy science fiction węch na wszelkiego rodzaju naukowo-techniczne nowinki mają wyczulony i dawno powinni się już w ten słodki miąższ wgryzać. Ale co się odwlecze, to nie uciecze i można być pewnym, że za biologię syntetyczną – bo o niej mowa – również się w końcu wezmą.1)
ZNAJDŹ DZIESIĘĆ SZCZEGÓŁÓW
Jednym z możliwych powodów obojętnego stosunku pisarzy SF do biologii syntetycznej jest brak ostrych granic pomiędzy nią a klasyczną biotechnologią. Czym bowiem one się różnią? Tym, czym majsterkowanie w garażu od pracy w biurze projektowo-konstrukcyjnym. Albo przeróbka „Malucha” w samochód dostawczy od budowy całkowicie nowego środka transportu o określonych i z góry zadanych parametrach. Więcej… »
W marcowym numerze Nowej Fantastyki można przeczytać moje opowiadanie pt. „Falstart”.
Zachęcam do lektury.
Fragment numeru
Poniższy tekst ukazał się w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” nr 02/2013.
Motyw ewolucji przewija się w SF od zarania gatunku. Raz jest on eksploatowany silniej, jak w latach 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku, innym razem słabiej, by po pewnym czasie znów wrócić do łask, tak jak dzieje się to obecnie. Bywa, że w tonacji optymistycznej i wzniosłej, kiedy indziej zaś mrocznej i ponurej. Dzisiejsza fantastyka z ewolucją w tle najwyraźniej znajduje się w fazie pesymistycznej.
Dzieje się tak prawdopodobnie z powodu coraz powszechniej wyrażanego przekonania, że dobór naturalny w przypadku człowieka już nie działa. Że w swym ewolucyjnym postępie Homo sapiens osiągnął szczyt i dalej są już możliwe tylko dwie drogi: albo w dół, ku zezwierzęceniu i skretynieniu, albo do góry, ale jedynie ciągnąc się, niczym baron Münchhausen, za harcap kontrolowanej inżynierii genowej i rozmaitych technosztuczek. Nic dziwnego zatem, że autorzy nie widzą sensu w płodzeniu spekulatywnych historii na temat dalekosiężnych konsekwencji procesu, któremu ludzkość przestała podlegać. Lepiej skupić kreatywne moce na pisaniu o transhumanistycznych cyborgach, ewentualnie bezmózgich degeneratach w postapokaliptycznej scenerii. Więcej… »